Nie ma nic przyjemniejszego od cienia rzucanego przez rosłe drzewo w skwarne letnie popołudnie. Nie do przecenienia jest też relaksujący spacer wśród soczystej zieleni po ciężkim i stresującym dniu. Lekarstwem dla zmęczonych uszu jest świergot ptaków, rechot żab i brzęczenie owadów. Dlatego tak cenne są dla mieszczuchów wszelkiego rodzaju skwery, zieleńce i parki, które bywają miejscami bezcennych spotkań towarzyskich oraz rekreacji. Z upływem lat wpisują się one w krajobraz miasta, stając się jego ważną wizytówką. Nie inaczej stało się z kaliskim Parkiem Przyjaźni, choć łatwo nie było.
A łatwo być nie mogło. Teren obecnego parku, czyli około 10 ha w kwadracie ulic Skalmierzyckiej, Polnej i Trasy Bursztynowej, był zwykłą kopalnią gliny. Na początku dwudziestolecia międzywojennego, w Kaliszu, dla odbudowy zniszczonego miasta powstało 6 cegielni, w tym interesująca nas cegielnia „Czaszki”. Po II wojnie światowej najpierw ją znacjonalizowano, a z czasem zamknięto. Pozostały po niej nieużytki, które przypominać musiały jako żywo, położone nieopodal, do dziś niezagospodarowane „glinianki”, znajdujące się między ulicą Częstochowską a Polną. W latach 1977-1978 na starych wyrobiskach cegielni „Czaszki” założono nowy park, nadając mu jakby nie było piękną nazwę „Park Przyjaźni”. Czy nazwa ta od początku brzmiała „Park Przyjaźni”, czy też przed laty zagubiono oczywisty jak na tamte czasy człon o przyjaźni „polsko-radzieckiej”? Nie wiadomo. Nie wiadomo też, kto był projektantem parku. A patrząc z lotu ptaka na przebieg ścieżek i usytuowanie kolejnych jego elementów, nie można oprzeć się wrażeniu, że musiała istnieć jakaś przewodnia myśl urządzania tego terenu.