To jest strona o Dziurelli na rynku Kalisza







Budowla, którą wykopano podczas prac archeologicznych na Głównym Rynku, od lat wywołuje ogromne kontrowersje. Chodzi o funkcję, którą miała w przeszłości pełnić, jak i jej dalsze losy, które determinuje wpisanie obiektu do rejestru zabytków. Jedni proponują zasypać szpecącą serce miasta dziurę, inni wyeksponować. Na razie jej zabezpieczanie pochłania ogromne pieniądze, a sama „dziurella”, jak nazywają ją kaliszanie, została uwzględniona w projekcie rewitalizacji Głównego Rynku. Czy zasadnie? Czy warto? Czym była w przeszłości niesławna kaliska „dziurella”? Najbardziej powszechna teoria głosi, że zbiornikiem na wodę, choć zupełnie zaskakujące dane przytacza Muzem.


Placówka odniosła się do niedawnej opinii archeologów: dr Anny Nierychlewskiej, Andrzeja Bartczaka i Leszka Ziąbki, którzy odkryli budowlę w trakcie prac prowadzonych na Głównym Rynku w 2017 roku. Po trzech latach dociekań stwierdzili oni, że nie da się jednoznacznie stwierdzić, jaką funkcję spełniał ten obiekt. - Niedawno opublikowane oświadczenie osób związanych z badaniami archeologicznymi na kaliskim Rynku, mówiące o niemożności zinterpretowania odkrycia, nie było konsultowane z nami, czyli instytucją prowadzącą badania – zauważa Muzeum Okręgowe Ziemi Kaliskiej. I wydało w tej sprawie specjalne oświadczenie, dowodząc zupełnie nieznanej dotychczas i zaskakującej teorii. Fragment publikujemy poniżej.

„Badania dendrochronologiczne pozwoliły datować odkryty element wodociągu na XIV w., co sprawia, że mało prawdopodobnym jest, by w okresie funkcjonowania nadbudowanego obiektu pełnił jeszcze swoją rolę. Konstrukcja budowli również wydaje się mało funkcjonalna, a korzystanie ze zbiornika wymagałoby manewrowania ponad murem o grubości przekraczającej 130 cm. Zbiornik bez stałego dopływu wody należałoby uzupełniać i okresowo czyścić, dbając jednocześnie o jego szczelność.

Po wstępnym wykluczeniu funkcji obiektu związanego z gospodarką wodną oraz szerszym spojrzeniu na relikty architektoniczne pochodzące z innych zakątków kraju, a mogące stanowić analogię do znaleziska, warto skupić się na konstrukcjach związanych z nowożytnym wymiarem sprawiedliwości. Uściślając, z jednym z rodzajów szubienic – szubienicą studniową. Te charakterystyczne budowle powstawały w średniowiecznej i nowożytnej Polsce, na Śląsku, z którym miasto Kalisz utrzymywało liczne kontakty, ale też w większej części Europy. Konstrukcja szubienic studniowych opierała się na okręgu wykonanym z cegły, kamienia lub połączenia obu surowców. Koncentryczny mur mógł zostać nieco zagłębiony, bądź wznoszono go na jedynie płytkim fundamencie. W ten sposób tworzono podwyższenie – swoistą scenę, na której rozgrywał się spektakl katowski, aby wymierzyć karę i ku przestrodze, a czasami i uciesze, tłumu obserwującego widowisko. Do wnętrza konstrukcji prowadzić mogło zamykane drzwiami wejście, schody lub dostawiane drabiny egzekucyjne. Na okrągłym podeście wznoszono słupy, murowane lub z belek drewnianych, które po połączeniu poprzeczkami tworzyły szubienicę. Analogiczne relikty konstrukcji wymiarami i budową przypominające tą odkrytą na Kaliskim rynku badano m.in. w Kątach Wrocławskich czy w Lubaniu. Miasto tak znaczne jak Kalisz, utrzymujące na swój koszt kata co najmniej w okresie od XV – XVIII w., jak wynika z zapisków w księgach miejskich, musiało posiadać też stosowne zaplecze dla jego złożonej pracy. Kronika Adama Chodyńskiego, a za nią "Kronika miasta Kalisza" i opracowanie "Dzieje Kalisza" wspominają, że w 1607 r. funkcjonowała baszta katowska, umieszczona w linii murów miejskich pomiędzy bramą wrocławską, a piskorzewską, zaś miejska szubienica stała na Chmielniku. W tym roku wzniesiono też drugą szubienicę, w okolicy ratusza, a inwestycja ta miała zapewne pomóc okiełznać sytuację miasta dotkniętego już drugi rok morowym powietrzem.


O długiej tradycji egzekwowania najsurowszych kar w Kaliszu poświadczać może XV lub XVI-wieczna plakieta zdobiąca niegdyś ławę kościoła pw. św. Mikołaja, przedstawiająca moment egzekucji prawdopodobnie Włodka z Domaborza, kasztelana nakielskiego, który za zdradę stanu i grabieże został ujęty, a następnie zdekapitowany w 1467 r w Kaliszu. Plakieta prezentuje też ciekawe urządzenie technicznie przypominające późniejszą gilotynę, a miejsce przedstawianej egzekucji według różnych interpretacji określa się jako Chmielnik lub Rynek Główny.

Umiejscowienie szubienicy w tak istotnym punkcie miasta, poza wymiarem wychowawczym, mogło być również warunkowane praktycznie. Na przestrzeni XVII i XVIII w. funkcję więzienia pełniły piwnice ratuszowe, wieża ratusza oraz budynek wydzielony z dóbr franciszkanów. Katów kwaterowano z kolei w budynkach poza murami miejskimi, w sąsiedztwie baszty Wielkiej, zwanej też katowską oraz w pobliżu bramy Piskorzewskiej. Szubienice funkcjonujące w obrębie rynków miast potwierdzono m. in. we Wrocławiu czy Zgorzelcu, choć wzmianek o konstrukcjach mniej trwałych, drewnianych, występuje zdecydowanie więcej.

Dotychczas nie natrafiono na źródła ikonograficzne rzucające obraz jak w XVII czy XVIII w. wyglądała omawiana strona kaliskiego rynku, znajdująca się ówcześnie na tyłach ratusza. Dostępne źródła przedstawiają jedynie północno-wschodnią i południowo-wschodnią pierzeję rynku. Utrudnia to stwierdzenie kiedy omawiany obiekt mógł zostać poddany rozbiórce. Fakt, że nie występuje na planach rysowanych wg. mapy geometry Politalskiego może sugerować, że demontaż szubienicy nastąpił przed 1785 r.. Druga z szubienic, stojąca na Chemilniku, rozebrana została w 1820 r., a pozyskany materiał w ilości 8000 cegieł oraz 135 łokci kw. kamieni przeznaczono na budowę mostu warszawskiego.

Miejsca kaźni badane archeologicznie związane są z występowaniem szczątków ludzkich, stanowiących pozostałości ciał skazańców wystawianych ku przestrodze na widok publiczny. Badania z 2017 r. przyniosły znaleziska jedynie nielicznych kości ludzkich, w tym żuchwy i czaszki. Być może ciała z szubienicy funkcjonującej w przestrzeni Rynku ściągano znacznie szybciej, lub szczątki zebrane w szubienicznej studni ekshumowano w momencie jej rozbiórki.

Miejsca straceń rządziły się specyficznymi prawami, traktowano je w sposób szczególny, a każda praca związana z remontem czy przebudową wiązała się z całą otoczką rytualną, mającą odczarować "złe miejsce".

Powyższa interpretacja opiera się na źródłach i opracowaniach dostępnych w niesprzyjających czasach pandemii. Wymaga dalszych badań w kierunku nowożytnego kaliskiego wymiaru sprawiedliwości i działalności kata wymienianego w księgach miejskich, być może też próby odnalezienia reliktów drugiego miejsca straceń, ulokowanego już poza murami miasta”.



MIK, źródło: MOZK, fot. MOZK

Powrót